"Myszy i ludzie" John Steinbeck
„My mamy przyszłość. Mamy do kogo otworzyć gębę, mamy kogoś, kto się
choć trochę nami przejmuje (…) ja mam ciebie, a ty masz mnie.”
George Milton to silny, stanowczy, inteligentny mężczyzna. Jego
przyjaciel to Lennie Small. To gigant, olbrzymi facet o psychice
dziecka. Jest upośledzony. Nie zdaje sobie sprawy z własnej siły
fizycznej, co przysparza mu wiele kłopotów. Obaj wędrują razem z farmy
na farmę. Poszukują pracy. Marzą o własnym gospodarstwie, gdzie Lennie
będzie doglądał królików; gdzie będą żyli z tego, co da im ziemia.
Mężczyźni docierają na farmę. Od początku wiemy my, czytelnicy,
wiedzą także oni, że coś złego się tu wydarzy. To jest konieczne, pewne.
I faktycznie, zdarza się coś złego. Lennie zabija żonę Curleya, syna
właściciela farmy. Nie robi tego świadomie. Nie wie, ile ma siły. On
tylko lubi dotykać to, co jest miękkie i przyjemne. Zdarzyła się
tragedia, na którą podświadomie czekaliśmy. Co dalej?
Potem dzieje się to, co „czasami człowiek musi zrobić”. George zabija
Lenniego. Chce go chronić. Przed zemstą Curleya, zamknięciem w szpitalu
dla psychicznie chorych, tęsknotą, samotnością. George musi to zrobić.
Trudno jest mi sobie przypomnieć o innych postaciach, które tak
idealnie definiowałyby znaczenie słowa „przyjaźń”. To książeczka krótka,
niewielka, którą chciałoby się mieć cały czas przy sobie. Tak prosta,
tak zwięzła, jednocześnie tak w tej swojej prostocie piękna.
Sponiewierała mnie, zostawiła w stanie zawieszenia. Przeczytałam
ostatnią stronę. odłożyłam książkę obok i naprawdę nie wiedziałam, co ze
sobą zrobić. Poczułam, że coś wżarło się we mnie, dotknęło moją duszę,
zostało tam w środku już na długo.
Zadaję sobie cały czas pytanie: Dlaczego nie przeczytałam tej książki wcześniej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz