Gabriel Garcia Marquez "Miłość w czasach zarazy"
Wszystko we mnie mówiło "nie", kiedy czytałam "Miłość w czasach zarazy".
To, co robił Florentino Ariza zupełnie przeczyło jego "miłości" do Ferminy Dazy. To, że po pięćdziesięciu latach, dziewięciu miesiącach i czterech dniach od momentu odtrącenia przez ukochaną, zaraz po pochówku jej małżonka, Florentino do niej przyszedł i tak po prostu się oświadczył, nie przekonuje mnie o czystości i szlachetności jego uczucia. Wystarczy przecież wspomnieć, że kiedy usłyszał dzwony żałobne oznajmiające śmierć ważnej osobistości, jaką był mąż Ferminy, doktor Juvenal Urbino, leżał nagi w łóżku po miłosnych igraszkach ze swoją daleką kuzynką młodszą od niego kilkadziesiąt lat, która była jeszcze dzieckiem. W ogóle cały jego chory, poroniony związek (oparty wszak tylko na robieniu tego, co niedozwolone, czyli na seksie) z małą Americą zakrawał o pedofilię. Wystarczy przecież wspomnieć, że przez te pięćdziesiąt lat gościł w łóżkach i łonach chyba większości kobiet, jakie spotkał na swojej drodze.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Zupełnie nie w moim guście leży takie zachowanie, takie obyczaje, taka nieprzyzwoitość. Jest to realizm, to prawda. Życie wszak to nie sielanka, nie romantyczna, wyidealizowana historia. I prawdopodobnie bliżej prawdy i naszych współczesnych realiów jest postępowanie Florentina niż Wertera czy Romea. Obiektywnie jednak nie jest ono przyzwoite i poprawne, subiektywnie natomiast ja nie potrafię tego czegoś znieść.
W okolicach 50. strony postanowiłam książki dalej nie czytać. Nie umiem jednak porzucać zaczętych już książek i jakoś ją ukończyłam- z niemałym trudem. W zasadzie nie żałuję.
Pomimo tego, co przede wszystkim mi się nie podoba, jest coś w tej powieści, co mnie urzeka i przywołuje jakieś ciepło w sercu.
Pięknie zostało ukazane wieloletnie małżeństwo Ferminy i doktora Urbino. Nie było ono łatwe, nie zrodziło się z głębokiego uczucia. Ani ona, ani on nie byli ludźmi o lekkich charakterach. Docierali się przez lata. Dopasowywali się do siebie, a jednocześnie każde pozostawało sobą. Poznawali siebie na wylot. To było naprawdę piękne i każdy z nas zasługuje na to, aby mieć możliwość takiego poznania sobie najbliższej osoby. Jest to jednocześnie nauka pokory, tolerancji, powściągliwości, kompromisów.
"Miłość w czasach zarazy" to jedna ze 100 książek BBC. Trochę mnie zniechęciła do następnej powieści tego autora "Sto lat samotności". Czytałam jednak, że te dwa dzieła różnią się od siebie zupełnie, a "Sto..." jest jedną z najpiękniejszych książek, którą musi przeczytać każdy. Koniec końców tę powieść też pewnie niedługo przeczytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz