Krew elfów – Andrzej Sapkowski



"Krew elfów" to pierwsza część tego właściwego cyklu o Wiedźminie. Poprzednie książki, zbiory opowiadań, czyli "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia" były wprowadzeniem do tego świata. Warto zaznaczyć, że faktycznie lepiej przed zabraniem się do powieści przeczytać opowiadania. Będzie po prostu łatwiej.


_________________________________________________________________________________

UWAGA!!! Kilka akapitów poniżej będzie małym streszczeniem. Jeśli ktoś nie ma ochoty zapoznawać się z fabułą, bo nie czytał jeszcze książki, polecam ominięcie i zjechanie od razu na dół :)

Tak naprawdę główną bohaterką "Krwi elfów" wydaje się Ciri. Dziewczynkę nawiedzają straszliwe sny o oblężeniu Cintry. Teraz jest ona jednak bezpieczna pod opieką Geralta, którego zresztą uwielbia i któremu ufa. Geralt zabiera Ciri do najbezpieczniejszego miejsca, jakie zna, do siedliska wiedźminów, Kaer Morhen. Tam zostaje ona poddana wymagającemu wiedźmińskiemu szkoleniu.

Na Ciri poluje tajemniczy Rience. Yennefer i Jaskier ustalają, że pomaga mu potężny czarnoksiężnik, a ponadto, że jest on Nilfgaardczykiem. Dlaczego wrogie państwo chce odnaleźć Ciri, Lwiątko z Cintry?

Do Kaer Morhen dociera Triss Merrigold. Czarodziejka jest świadkiem transu, w jaki wpadła Ciri. Widzi także, jak trudnemu szkoleniu została ona poddana i jak została zupełnie odcięta od świata. Geralt ma zamiar na wiosnę wysłać Ciri do świątyni w Ellander. Kiedy dziewczyna wreszcie tam trafia, jej osobistą opiekunką zostaje Yennefer.

Tymczasem w lasach grasują bezlitosne, elfie komanda - Wiewiórki, Scoia'tael. Na Ciri czyha coraz więcej niebezpieczeństw. Wydaje się, że świątynia bogini Melitele jest dla niej bezpiecznym miejscem.

Chociaż nie przepadam za streszczaniem fabuły, to tym razem musiałam to zrobić. Za chwilę pojawią się kolejne tomy i będzie trzeba to wszystko jakoś poukładać sobie w całość.

_________________________________________________________________________________

Powieść się trochę inaczej czyta niż opowiadania. Wcześniej było dynamicznie i konkretnie. Andrzej Sapkowski to jednak nie byle jaki autor. Dłuższym formom potrafi on dodać tyle samo energii, co krótszym. Dlatego właśnie powieść można przeczytać w jeden dzień.

Nie zawodzi oczywiście humor. Dwa dni zajęło mi przeczytanie "Krwi elfów" i "Czasu pogardy". i powiem szczerze, że uśmiałam się co niemiara. Nie miałam też pojęcia, iloma paskudnymi epitetami można nazwać nielubianych ludzi :) 

Sapkowski swobodnie korzysta z polskich przysłów, nawiązuje do polskiej historii, naszych rodzimych przywar i śmiesznostek. Wiecie, interpretacja może być w zasadzie różna. Mimo to może zgodzicie się ze mną, że w poniższym cytacie jest pewne nawiązywanie z takiej polskiej cechy, jaką jest szczycenie się swoim męczeństwem:
„...nie czuję potrzeby ekspiacji z tytułu wydarzenia, które miało miejsce pół wieku przed moim urodzeniem….”.

W kwestii bohaterów zmieniło się niewiele. Geralt wciąż jest pełnym charyzmy chamem i gburem o paskudnym pysku i nieprzyjemnym uśmiechu. Jaskier to nicpoń, nadęty jak świński pęcherz bywalec wszystkich burdelów. Yennefer wciąż jest tak samo piękna, jak niebezpieczna. Biedna Ciri już nie jest taka bezbronna. Nie przepadam tylko za Triss Merrigold, bo tak ogólnie w życiu nie lubię głośnych ludzi, a ona jest dla mnie zbyt natrętna, przez to irytująca. 

Szybko zabiorę się jeszcze za "Czas pogardy". I przez chwilę zrobię przerwę na dosłownie trzy inne książki - ale za to jakie!  Już nie mogę się doczekać!

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Pisadło i czytadło , Blogger