Trudi Canavan "Kapłanka w bieli"




Wracam po kilkudniowej nieobecności. Luty to dla mnie miesiąc wyjątkowo pracowity. Kilka dni temu już skończyłam czytać "Kapłankę w bieli", ale dopiero teraz mam czas na napisanie o niej kilku słów.


Zakończyłam przygodę z Soneą, teraz na jej miejsce wkroczyła Auraya. Została obdarzona wielką mocą i wybrana na jedną z Białych, najwyższych sługów bogów, ich przedstawicieli na ziemi. Jest najmłodsza z pięciorga Białych, nie jest najmniej uzdolniona, ale za to najmniej doświadczona. Pomimo wszelkich prób negocjacji wszystko zmierza do zbrojnego konfliktu. Na południu wrogowie Bogów, pendatrianie zbierają swoje siły, by wkrótce uderzyć na Północną Ithanię.

W pierwszej części Trylogii poznajemy świat stworzony przez autorkę i wszystkie jego elementy. Od razu muszę przyznać, że jest to świat naprawdę bardzo ciekawy, urokliwy. Od razu mi się spodobał i nawet jeśli jakieś wydarzenie czy postaci nie wzbudziły mojej sympatii, to całe ich otoczenie spokojnie to nadrabiało.
W tym pięknym świecie magia jest wszędzie. Przepływa przez ludzi, także przez zwierzęta i rośliny. Każdy człowiek ma w sobie jakieś Dary, niektórzy mają ich więcej, a niektórzy tylko tyle, ile potrzeba im np. do podgrzania jedzenia.
Jesteśmy w Ithanii Północnej złożonej z kilku sprzymierzonych krain. Mieszkańcy czczą pięciu Bogów, którzy pokazują się raz na jakiś czas w ludzkich postaciach. Ich przedstawicielami na ziemi są właśnie Biali - kapłani tacy jak Auraya.
Oprócz wyznawców Pięciorga mamy także tych, którzy w bogów nie wierzą–tkaczy snów. Są mistrzami w leczeniu. Żyją na uboczu. Zachwyciła mnie ta nazwa–tkacze snów.
Świat opisany przez autorkę składa się jednak nie tylko z ludzi, czyli ziemiochodzących. Mamy tu także latających ludzi gór, czyli Si oraz ludzi wody, czyli Elai. Jak widać, jest to świat bardzo złożony, bardzo barwny i według mnie niezwykle piękny.

Tak jak ogromnym atutem tej powieści Trudi Canavan jest przedstawiony świat, tak jej fabuła trochę kuleje. Akcja prowadzona jest bardzo spokojnie, co czasami może się podobać. Niekiedy jednak jest dość nudna. Wiemy, że walka w końcu się odbędzie, ale przygotowania do niej trwają tak długo...

Jak wiecie, czytałam obie trylogie o Sonei, więc siłą rzeczy będę trochę porównywać. Już po pierwszym tomie Ery Pięciorga mogę stwierdzić, że świat w niej przedstawiony jest zdecydowanie bardziej barwny i wciągający niż ten w tamtych dwóch trylogiach.
Obie natomiast opowieści łączy charakterystyczne dla Trudi Canavan spokojne prowadzenie fabuły. Brak tu dramatycznych zwrotów akcji, wszystko odbywa się powoli, po kolei. Czasem to przeszkadza, czasem nie. Niemniej trylogia zapowiada się bardzo obiecująco. Z niecierpliwością czekam na drugi tom.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Pisadło i czytadło , Blogger