William Golding „Władca much” - co się dzieje, gdy czytamy klasykę?


Tam, gdzie wylicza się klasyki literatury, książki, które każdy powinien przeczytać, tam bardzo często pojawia się „Władca much” Goldinga.


Strasznie trudno mi cokolwiek napisać o tej książce. Tak naprawdę „Władca much” to taka powieść, którą trzeba przeczytać, a nie o niej opowiadać. Jak się ją przeczyta, to pewnie braknie słów, trudno będzie cokolwiek mądrego powiedzieć. Może po trosze ze strachu lepiej jest nic nie mówić? Może łatwiej zachować swoje przemyślenia tylko dla siebie?

„Władca much” w pewnym stopniu przypomina mi „Folwark zwierzęcy” Orwella. I obie te książki – moim zdaniem – każdy myślący człowiek po prostu powinien przeczytać.

Powieść Goldinga jest jak lekarstwo – gorzka, trudna do przełknięcia, tak po prostu nieprzyjemna. Ale skuteczna. Wstrząsająca.

To książka zaliczana do klasyki naprawdę nie bez powodu. Żadne z „Władcy much” opasłe tomiszcze, ale na tych stosunkowo niewielu stronach autor zawarł same konkrety.

A co się dzieje, gdy czytamy klasykę taką właśnie jak „Władca much”? Zaczynamy myśleć. Na chwilę budzimy się z tego wygodnego, codziennego życia. Trafia do nas coś niesamowicie przykrego, ale prawdziwego. Coś, o czym wolimy nie myśleć, bo to nieprzyjemne, ale czego nie możemy zupełnie ze swojego życia wykluczyć. Zło, okrucieństwo, mord i zbrodnia, chore, prymitywne instynkty – dajemy temu wszystkiemu odpowiedni warunki, a na pewno zauważymy tego owoce.

Jeśli macie taką możliwość, korzystacie z biblioteki, czy po prostu planujecie zakupy, to naprawdę warto wybrać właśnie „Władcę much” i do tego gorąco zachęcam. Głupich czytadeł o miłości, przygodach, duchach, zbrodniach jest na pęczki. Czytamy je, zapominamy i sięgamy po kolejne. Takich książek jak „Władca much” czy wspomniany „Folwark zwierzęcy” jest niewiele i naprawdę warto je mieć, od czasu do czasu po nie sięgnąć po to, by obudzić się z jakiegoś letargu i przypomnieć sobie te podstawowe wartości oraz uzmysłowić sobie, co się może stać, gdy wszyscy o tych najprostszych wartościach zapomnimy.


2 komentarze:

  1. Wstyd się przyznawać, że jeszcze nie przeczytałam... Najgorsze jest to, że bardzo zależy mi na własnym egzemplarzu, ale ostatnio nigdzie nie mogę znaleźć tej książki. Najwyżej wypożyczę z biblioteki, po przeczytaniu Twojej opinii nie mogę się już doczekać i chcę w końcu wyrobić sobie własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam zamiar kupić, ale jakoś nie było mi po drodze i w końcu wypożyczyłam z biblioteki. Tak czy owak teraz wiem na pewno, że muszę kupić własny egzemplarz. Taką książkę trzeba mieć w domu :)

      Usuń

Copyright © 2014 Pisadło i czytadło , Blogger