Stephen King „Ręka mistrza” - podobno książka na miarę „Lśnienia”


Często pojawia się u mnie Stephen King. Sama jednak ostatnio zauważyłam, że niekiedy sięgam po jego książki z przyzwyczajenia. Może przestały mnie tak zachwycać, jak kiedyś, a może po prostu te najlepsze już przeczytałam? „Ręka mistrza” zapowiada się obiecująco. Często wymieniana jest jako jedna z najlepszych w dorobku mistrza grozy. Nazywana jest jednym z najlepszych horrorów. Czy słusznie?


Edgar Freemantle to doskonale radzący sobie przedsiębiorca z branży budowlanej. Ma cudowną żonę, córki, piękny dom i nie narzeka na brak pieniędzy. Wypadek samochodowy zmienia jednak jego życie o 180 stopni. Traci nie tylko rękę, ale w konsekwencji także rodzinę i dotychczasowe spokojne życie. Za namową swojego psychologa postanawia wynająć domek w odległym miejscu, na Duma Key. Tam zaczyna oddawać się swojej dawnej pasji, jaką jest rysunek i malarstwo. Przypomina o sobie talent artystyczny Edgara, który przez lata tkwił gdzieś uśpiony. Z czasem jednak zaczynają się dziać rzeczy dziwne, niewyjaśnione. Edgar poznaje także mroczną historię wyspy, na jakiej przebywa. Powoli z ciemności wyłaniają się straszliwe tajemnice.

Przygotowana byłam przede wszystkim na mroczny horror, ale pod tym względem się rozczarowałam. „Ręka mistrza” to bowiem nie „Miasteczko Salem”.Jeśli chodzi o poziom strachu, to znajdują się te powieści dość daleko od siebie. Fakt, jest ta mroczna tajemnica, są straszliwe potwory, ale to chyba za mało, by powieść nazwać jednoznacznie horrorem.

Niemniej „Ręka mistrza” to powieść bardzo ciekawa. Może i grozy tu nie jest tyle, ile fani horrorów by się spodziewali, ale za to na brak akcji nie można narzekać. Wiele się dzieje w życiu głównego bohatera po wypadku samochodowym. Również pozornie odludna i osamotniona wyspa obfituje w przeróżne i zupełnie niespodziewane wydarzenia. Ożywione, totalnie abstrakcyjne postaci z rysunków małej dziewczynki kojarzą się z taka mroczną bajką, co mi się akurat bardzo podoba. W ogóle „Ręka mistrza” w dużej mierze przypomina taka bajkę dla bardzo dużych dzieci, a nie powieść grozy. Czytałam książkę z przyjemnością i polecam ją tym, którzy szukają po prostu ciekawej powieści. Natomiast makabry i grozy aż tak wiele, jak można by się spodziewać po zapowiedziach, nie zauważyłam.


1 komentarz:

  1. Bardzo podobała mi się "Reka mistrza". Zgodzę się z Tobą, że nie było w niej tak obfitej dawki grozy, jak w innych książkach Kinga, jednak sam pomysł na fabułę, wykreowanie postaci i motyw z obrazami tworzą ciekawą mieszankę. Niby takie tomiszcze, a jednak nie mogłam się od niej oderwać.

    Pozdrawiam :)

    Jeśli masz chęć, zapraszam do siebie: annrecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Pisadło i czytadło , Blogger