Roland – Stephen King
Wreszcie
nadszedł ten dzień – zabrałam się za czytanie „Mrocznej
Wieży”. Podobno prawdziwe opus magnum mistrza grozy...
Co
można sądzić po pierwszej części, niewielkim objętościowo
„Rolandzie”? Właściwie to niewiele. Jest sobie bezkresna
pustynia i postapokaliptyczny świat. Jest jakiś Roland, ostatni
rewolwerowiec. Goni on po tej pustyni tajemniczego człowieka w
czerni – ni to maga, ni to uzdrowiciela, ni to księdza. Goni go,
bo chce uzyskać informacje o położeniu Wieży. Czym jest ta Wieża?
„Wieża była zawsze”. Tyle o niej wiemy.
Odkładam
książkę, przeczytałam całą i mam więcej pytań niż przed jej
rozpoczęciem. Ale ta niewiedza mnie nie denerwuje, nie dręczy, nie
irytuje. Zmusza mnie do jak najszybszego sięgnięcia po kolejny tom.
W
żadnym wypadku nie powinno się oceniać cyklu po pierwszej tylko
jego części. „Roland” to tak naprawdę krótki wstęp, prolog
nawet, zapowiadający, że coś się wydarzy. Ale co? Nawet nie
próbuję zgadywać.
Oczywiście,
że będę czytać dalej.
Zapowiada
się u mnie czas wzmożonej aktywności czytelniczej. Kiedy jest
więcej czasu na czytanie książek niż w czasie ciąży? :) A
dziecko niech będzie oczytane od samego początku!
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi o Kinga to zabieram się za niego i zabieram i zabrać się nie mogę :D Miałam w planach "TO" zanim pojawi się w kinach, ale chyba nie wyjdzie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dalsze części będą Ci się podobać :)
Gratuluję kochana :*
Zostaję nadłużej ♥
Pozdrawiam cieplutko :*